środa, 29 września 2010




____________

Brat wyjechał na dobre. Przewrócił mi pokój do góry nogami, co bym go popamiętała i przy okazji sprzątała przez godzinę, ale i tak nie jestem w stanie się na niego zdenerwować.

Jutro rocznica. Pół roku. To chyba chwila na zastanowienie, przemyślenie kilku kwestii i zadanie sobie podstawowego pytania: czy jestem szczęśliwa?

Związek wymaga poświęceń. To na pewno. Egoizm, do którego ciężko się przyznać, który jednak jest w każdym z nas trzeba odłożyć na półkę. Dbać i pielęgnować uczucie nie wiedząc czy w ogóle ma to jakikolwiek sens i czy na końcu nie zostaniemy pod kołdrą, w bamboszach, zalani łzami.

Szczęście?
Ostatnio w mniejszej dawce.
Jednak będzie lepiej. Wiem to.

wtorek, 28 września 2010

Jedynym plusem zaistniałej sytuacji jest to, iż jest bałaganiarzem. Zostawił więc gitarę na wierzchu. Ona przyjęła na swoje kruche, lśniące barki moją złość. Mimo niewinności.

Głosy na złości

sobota, 25 września 2010

Dzwoniła dziś do mnie Antarktyda, powiedziała,
że jest zazdrosna o to, jak zimno jest u mnie w pokoju.



Kolonializm w XIX wieku. Czyli nauka o kilkudziesięciu latach walk, strachu, zła i obłudy w kilka godzin.
Może zajrzę dziś do mapy. Zapewne w poniedziałek zostanę odpytana z tego gdzie leży Tuchola czy Wzgórza Dalkowskie.
Niestety. Nie wiem.

Jutro jadę do Wrocławia. Od kilku lat kocham to miasto całym sercem, choć nigdy w nim nie byłam. Powinnam więc być najszczęśliwsza na świecie. Zabieram ze sobą swoją drugą połówkę. Po prostu permanentne siódme niebo.
Niezupełnie.
Odwożę tam kawał swojego życia. Najwspanialszą osobę, z którą miałam zaszczyt obcować od pierwszego dnia mojego życia.
Człowiek, który zawsze bronił mnie jak lew, który krzyczał ze mną 'dupa' na całe gardło podczas wspólnego kąpania jakieś 13 lat temu. Który potrafił jednym słowem wypowiedzianym ledwo słyszalnym tonem zmienić moje podejście do sprawy. Płakał ze mną, śmiał się ze mną. ZAWSZE był ze mną. Nie wiedziałam, że wyjazd brata na studia to takie przeżycie.
Jednak ja wiem, że on już tu nie wróci. Zawiśnie gdzieś między Wrocławskimi mostami na kilka lat. A może na całe życie.
A przecież od osiemnastu lat śpimy 20 centymetrów od siebie.
Konradzie, oddałabym wszystko, by kolejne lata dzieliło nas zaledwie 20 centymetrów.

poniedziałek, 20 września 2010

Ciężko zacząć po 10 dniach przerwy.
Zbyt wiele myśli i emocji przeżytych w tak krótkim czasie.
Katyń, Smoleńsk, stacja Gniezdowo, muzeum KGB, Ponary, Kuropaty (pomijane w podręcznikach mimo, że zamordowano tam 250 tysięcy Polaków i Żydów).
Wieczorami spacery po miasteczkach, towarzyskie rozmowy w pokojach. Inaczej można było by zwariować.
Człowiek przestaje wierzyć w dobro, które rzekomo jest w każdym z nas.
Nie da się o tym pamiętać widząc to, jak wiele zła potrafi dać człowiekowi drugi człowiek. I to całkiem gratis.

Wyjazd był niesamowity. Wiem więcej. Chyba jestem silniejsza.

Rośnie nam Polski Damien.



piątek, 10 września 2010







Jeff Buckley







Zajrzyjcie.
Osiem i pół minuty piękna.
Mikołaju, świetny gust!

______________

Rosja, Białoruś, Litwa.
To tam możecie szukać krzywoustej w najbliższym tygodniu.

Cieszyłam się na samą myśl podjęcia działań w charakterze propagatorki, szerzącej pamięć o wydarzeniach 1940 roku, które miały miejsce w Katyniu.
Inicjatywa lokalna, którą zajęłam się w maju zaowocowała tytułem laureatki konkursu zorganizowanego przez IPN.
Nagroda jest piękna. Nie wiem nawet czy zasłużona.
Jednak ogania i przenika mnie strach. Katyń, Smoleńsk, które odwiedzę nie są szczęśliwymi miejscami dla narodu polskiego.
Ale chyba popadam w paranoję. Od lat chciałam zobaczyć te miejsca. Moje marzenie właśnie się spełnia.

______________

B, ponieważ wiem, że tu zaglądasz pragnę życzyć Ci pięknego dorosłego życia, podejmowania decyzji zgodnych z własnym sumieniem i drogą, którą chcesz podążać.
Chcę też zapewnić Cię, że kocham to 179 cm całym sercem. I życzyć Tobie, byś nigdy o tym nie zapominał.

niedziela, 5 września 2010

Żart powagę spotkał.

Szaro-burość, nieciekawość i natręctwa ostatnich dni chyba odeszły w zapomnienie.
Tak mi się przynajmniej wydaje.
Spędziłam przyjemny weekend z rodziną. Piękna sprawa.

Z okazji zakończenia nauki w liceum, co nastąpi zaledwie za kilka miesięcy postanowiłam poświęcić kilka godzin na poszukiwania idealnej uczelni.
Dotychczas myślałam, że jest nią Lubelski KUL i wymarzony kierunek dziennikarstwa i nauk społecznych.
Odkryłam w sobie jednak nowe pokłady siły i chęci do pracy. Jestem gotowa podjąć starania o miejsce na katowickiej Akademii Muzycznej na wydziale kompozycji, interpretacji, edukacji i jazzu na kierunku wokalistyki jazzowej.
Dzisiaj poczułam, że jeśli będę bardzo tego chciała i ten rok poświęcę przygotowaniom do egzaminu to uda mi się.
Aż siebie nie poznaję. Odzyskuję wiarę we własne możliwości.

Powracam do żywych.

Tak długo na to czekałam.

Bill Evans Trio na zakończenie wrześniowego weekendu.
Kontrabas tańczy. Ja wraz z nim.

czwartek, 2 września 2010

Przepraszam.
Kilka osób odwiedzających mojego bloga za to, że przez kilka dni nie powstało tu nic nowego.
Niestety dwudziestego trzeciego dnia ubiegłego miesiąca skończył mi się transfer. Tak więc działalność i sprawność internetu pozostawiała wiele do życzenia.

01 września br. krzywousta wraz z tysiącami polskich dzieci i młodzieży rozpoczęła rok szkolny.
Jednak jest to dla niej ' rok ogromnie ważny i przełomowy' (słowa wypowiedziane z ust mojego profesora i dyrektora renomowanego liceum, do którego mam zaszczyt uczęszczać).
Słowa te padły, a zza wystraszonych pleców uczniów 3c delikatnie, choć bardzo ironicznie uśmiechnęła się tegoroczna matura.

Boję się. Jestem dzieckiem. Trudno planować przyszłe życie.

Boję się widoku kwitnących kasztanów.

Dziś nie będzie tak prosto. Nie podam linka jak śniadania do łóżka.
Sami poszukajcie czegoś ciekawego.
Może włączcie radioodbiorniki na 91,7.