piątek, 20 kwietnia 2012

Hipotetycznie..

.. jesteś egoistą (pewnie wielu z nas nie trudno to sobie wyobrazić).
Jesteś w fatalny sposób zakochany w samym sobie. Poza czubkiem własnego nosa
nic się dla ciebie nie liczy.
Jesteś egoistyczny do tego stopnia, że zapominasz o istnieniu swoich stóp.
Przestają się dla ciebie liczyć.
Uważasz, że takiemu niesamowitemu okazowi jak ty, nie powinny się przytrafić stopy.
Zwykłe, śmierdzące stopy.
Przeciekają ci przez palce kolejne lata życia, spędzone na zachwycaniu się swoim idealnym życiem i perfekcyjnymi rzeczami, którymi wciąż się otaczasz.
Któregoś ranka budzisz się i uświadamiasz sobie, że twoje życie jest jałowe.
Bezwartościowy kociołek, do którego sukcesywnie dorzucałeś kolejne, niesmaczne składniki.
Wtedy po raz pierwszy od kilku lat, opuszczasz podniesioną dumnie głowę.
I widzisz je.
Twoje stopy.
Były z tobą cały czas.

Jaka szkoda, że nie możesz wytłumaczyć swojego zachowania posiadaniem obleśnego, wystającego brzucha.

Na obcasach i w kapturze.
Jak dobrze, że znosimy kompromisy.

Flamandowie

środa, 18 kwietnia 2012

Amor 77

Nowe myśli, ostre cięcia i stanowcze ruchy.
Zmiana planów powoduje u mnie skrajne emocje.
Ogromne szczęście z domieszką strachu i wiszącymi nad głową pytaniami.

Jak donoszą serwisy informacyjne, analizowanie nokturnu c-moll Chopina,
nie czyni człowieka bardziej zadowolonym z życia, oraz utwierdza w przekonaniu,
że muzykologia to śmietnik zbędnych informacji, brzmiących nazbyt naukowo.

Posiadaczom wolnych dwóch godzin serdecznie polecam film Czarny kot, biały kot.
Groteska, zabarwiona ciekawymi dźwiękami, które z resztą Denat wykorzystał w sposób mistrzowski.
Bo umie.

Pani Groniec, Pani cudowna jest
 

środa, 4 kwietnia 2012

rozmówka polsko-polska

Jestem artystką życia.

Jakieś faktury wypełniałam.
Matka mi to załatwiła. Ale poszłam tam na kacu, te cyferki kompletnie mi się troiły w oczach, bo to były takie słupki, rządki, kolumny, siedziały tam takie szmaty w zaropiałych sweterkach, które sobie zrobiły se na szydełku i się obcinały na mnie.

Jestem pewna, że po godzinach pracy kserowały sobie cyce w kserze i oglądały co wyszło.
Aha, i jeszcze pracowałam latem w takiej budce. Smażyłam kiełbasy, frytki, rozumiesz,
na metrze kwadratowym, ja i sto pięćdziesiąt litrów wrzącego trzyletniego tłuszczu, i ja, kobieta-olej. Ale zawsze coś jebnęłam, jakieś dziesięć złotych i wieczorem miałam dziesięć złotych, DZIESIĘĆ ZŁOTYCH, i szłam do knajpy taka dumna na browara, i siedziałam z tym ryjem czerwonym jak szynka konserwowa HAM,
kobieta-kiełbasa, i olej kapał mi z włosów na stół, a moja matka mówiła: nareszcie, nareszcie, nareszcie coś, nareszcie.


piosenka o Andrzeju