środa, 4 sierpnia 2010




Dzień świra Marka Koterskiego.



– Może powtórzymy angielski?
– Nie, no co ty, tato?
– A, odmień być.
– No, daj spokój.
– No odmień, no.
– Weź się, tato.
– No. Bo nie odmienisz.
– Tak, nie odmienię.
– No to odmień. No: I.
I.
Am.
Am.
I am.
– No wiem, I am.
You are.
You are. No, sam powiem.
– Ale nie mówisz.
– Bo ty...
– Co ja? Co ja?
– ... mnie stresujesz.
– Ja cię stresuję, kurwa?! Uczysz się tego piąty rok w szkole i na kursach, i wszystko to jak krew w piach!
– Ta, krew, od razu.
– I bo czego to jest odmiana?
– No jak czego?
– No, jakiego słowa?
– No słowa, normalnie.
– Posiłkowego.
– No.
– Jakiego?
– Posiłkowego.
– Jakiego posiłkowego? To...
Am?
To be, kurwa, or not to be! O tym też nie słyszałeś?!




Beznadziejnego nastroju ciąg dalszy.
Jednak cieszy mnie jedno.
Mianowicie to, że nikogo to nie interesuje, więc nie sprawiam kłopotu i przykrości, związanego z pocieszaniem lub też troską o mój lepszy humor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz