czwartek, 30 grudnia 2010

Ten post zaczynałam już kilkakrotnie. Nie będąc w stanie napisać chociażby jednego sensownego, w miarę brzmiącego zdania przez chwil kilka nie dodawałam NIC.

Nie widzę większego sensu w pisaniu co działo się ostatnimi dniami w moim życiu. Warto jedynie napomknąć, że było dość barwnie, zawile, niebanalnie, niekonwencjonalnie. Dziwnie.

Chciałam jednak polecić Wam kilka rzeczy, które na krótszy lub dłuższy czas zawróciły mi w głowie lub też zwyczajnie są godne uwagi.
Mianowicie:

-film-
Zero Pawła Borowskiego. Dramat obyczajowy 2009. Pomieszanie z poplątaniem, wymagające skupienia, w dodatku z Robertem Więckiewiczem w roli głównej.

-płyta-
Tutaj dość banalnie. Najnowsza płyta Moniki Brodki, wdzięcznie zatytułowana Granda.
Nie da się ukryć, że wolę męskie wokale oraz mówiąc bez ogródek inną muzykę. Jednak doceniam pracę włożoną w tę płytę oraz grzebanie, szukanie nowego.

-książka-
Przewidywalnie. Rockmann Wojciecha Manna (w tym miejscu wklejam ogromny kawałek swojego serca). Nie będę pisała o innych lekturach, które miałam okazję czytać ostatnio, póki wszyscy nie sięgną po Rockmanna.

-wydarzenia-
Bez bicia przyznaję, że odbywam taniec radości, tupię nogami i macham głową we wszystkie strony. Ze szczęścia! 10.02.2011 w Częstochowskim klubie Rura o godzinie 20.00 zagra wielkie, długo oczekiwanie LAO CHE!

-wokal-
Zaskakuję samą siebie. W tym miejscu pragnę wspomnieć, być może zapoznać Was z niezwykle przyjemnym głosem. Jego posiadaczem jest Jamie Cullum. Młody pianista mieszkający w Londynie, grający jazz piano. To chyba najlepsze określenie tego, co tworzy. Mi przypadła do gustu płyta The Pursuit.

-
blog-
Przyznam szczerze, że czekałam. Nie wiedziałam tylko, kiedy ON mile zaskoczy mnie 'wkraczając w świat blogosfery'.
Blog jest zupełnie nowy. Jego autorem jest szalenie wrażliwy, uczuciowy, inteligentny leń bliski mojemu sercu.
Odsyłam Was więc pod ten adres, wierząc, że nie zapomnicie o mnie;)

Mam nadzieję, że ktokolwiek zajrzy. Czy to do książki, na bloga, koncert.
Chcę by każdy dzień był pełen zapału i chęci do sięgania po nowe, jeszcze nieodkryte, a może zakurzone. Mam również nadzieję, że będziemy poszerzać swoją wiedzę i patrzeć nie pod nogi a na linię horyzontu. Życzę tego Wam drodzy czytelnicy, sobie i każdemu, kto docenia zmiany i do nich dąży.

1 komentarz:

  1. Jamie Cullum jest bardzo fajny, swobodny i ma moc fortepianu jeszcze bardziej niż Możdżer. Idealne brzmienie tak-bardziej-ambitno-popowe. A "Don't stop the music" powinien być gdzieś zapisany jako przykład covera idealnego.

    OdpowiedzUsuń